poniedziałek, 1 czerwca 2009

Grzegorz Korczak o powstaniu filmu "Babcia Giga"


Grzegorz Korczak

Czy mógłby Pan więcej opowiedzieć o spotkaniach w domu bohaterki filmu, Pana babci, które zaowocowały powstaniem filmu?

Jak chyba większość z nas, uwielbiałem wpadać do Babci na obiadki. Szczególnie jest to przyjemne, jeśli nie ma się czasu na gotowanie ani pieniędzy na dobrą restaurację. Ponad to jest to idealna symbioza pokoleń - wnuki rozkoszują się domową kuchnią, a babcie czują się potrzebne i cieszą się, że mogą się kimś zaopiekować. Jednak tak na prawdę jest to tylko pretekst do tego by pobyć razem, porozmawiać. Z moją babcią, im byłem starszy, miałem coraz to bliższą i wyjątkową relację.

Kiedy zadecydował się Pan nakręcić film "Babcia Giga"? Kiedy uświadomił sobie Pan, że właśnie babcia powinna być bohaterką pana filmu?

Nigdy. Bo ja nie myślałem o robieniu filmu o niej. Jestem filmowcem i parokrotnie pomyślałem, że moje pokolenie powinno usłyszeć to, co moja 93-letnia babcia ma do powiedzenia, ale nie myślałem o robieniu dokumentu. Po prostu chciałem utrwalić moje z nią rozmowy, bo zdałem sobie sprawę, że kiedyś jej zabraknie, a ja nie będę w stanie powtórzyć tych mądrości i historii swoim dzieciom. Dlatego zacząłem przychodzić z kamerą. Stawiałem ją na stole i bez wiedzy babci rejestrowałem.

Pana głos rzadko, ale jednak pojawia się w filmie. Zadaje Pan pytania, nakierowuje na niektóre tematy. Czy określonej kreacji podlegała Pana rola w filmie?

Podczas spotkań z babcią nie myślałem o żadnej roli. Byłem sobą, co z resztą czasem jest co najmniej śmieszne. Zdałem sobie sprawę jak nudny, zmęczony i apatyczny potrafiłem być. Sto razy bardziej niż 4 razy starsza ode mnie kobieta. Dlatego m.in. zdecydowałem się zostawić w filmie moje wypowiedzi - bo są blade przy tym, co proponowała moja babcia.

Jakie możliwości przyniosło Panu użycie ukrytej kamery? Czy, według Pana, umożliwiło to stworzenie możliwie najbliższego prawdzie portretu Babci Gigi?

Tak, babcia była inteligentną kobietą, czasem manipulantką i niespełnioną aktorką ("panience z dobrego domu nie wypadało"), więc myślę, że kreowałaby swą postać.

Na etapie montażu miał Pan do dyspozycji 40 godzin zarejestrowanych rozmów z bohaterką filmu. Czym kierował się Pan w wyborze materiału, który ostatecznie wykorzystał Pan w filmie? Czy na tym etapie doszło do określonej kreacji rzeczywistości przedstawionej w filmie?

Zawsze dochodzi do kreacji rzeczywistości podczas montażu, ale nie doszło do manipulacji. Jak wspomniałem, nie robiłem filmu, tylko chciałem stworzyć portret osoby, który miał być tylko dla rodziny. Wybór ujęć i historii był tym, co mnie (subiektywnie) urzekało.

W jakim stopniu film odsłania Pana prywatność? Czy nie obawiał się Pan zarejestrować wywiadu z tak bliską osobą?

To, co naruszało czyjąś prywatność, zostało po za tym, co możemy oglądać. Ja się nie boje, choć może czasem sie ośmieszam, a babcia "zagrała rolę życia". Ponad to, gdyby nie namowy przyjaciół i lawinowa popularność tego filmiku, nigdy nie wyszedłby on po za mury mego domu, więc nie zastanawiałem się nad tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz